Plenerowo-warsztatowo - Izabela Jędrulak-Mocur

Jak przeprowadzić zapadające w pamięć, twórcze warsztaty? Ważne są przede wszystkim materiały użyte do twórczości plastycznej, czas i miejsce spotkania, a także postać animatora warsztatów i specyfika jego działania. W moim przypadku ta ostatnia jest obecnie związana z rodzicielstwem. Doświadczenie dydaktyczne, które zdobyłam realizując działania edukacyjne, było trudne do praktycznego wykorzystania zawodowego po narodzinach syna. Dlatego w naturalny sposób przeniosłam swoje pomysły na zabawy z własnym dzieckiem. Przygotowywałam się do nich tak, jak robiłam to konstruując i realizując twórcze działania z grupą dzieci na różnych warsztatach, w dydaktyce czy podczas pracy ze studentami. Z tą tylko różnicą, że aktywnym uczestnikiem był najczęściej jedynie mój syn, Emil. Najczęściej, choć nie była to reguła. W moich zajęciach brały też udział odwiedzające nas dzieci sąsiadów albo przypadkowi uczestnicy, zainteresowani naszą pracą w plenerze.

Plener jest zresztą miejscem, które w sposób szczególny cenię przy działaniach warsztatowych. Plener to nie tylko miejsce, ale też czas, tworzywa, materiały do kreacji i narzędzia. Wszystko razem, choć nie zawsze jednocześnie.

Nie chodzi jedynie o pracę na powietrzu, choć ten aspekt jest bardzo ważny w czasie naszych spotkań. Nie chodzi też wyłącznie o kontakt z przyrodą, bo plener to także przestrzeń miejska, plac zabaw czy chodnik. Plener dostarcza po prostu innych inspiracji i bodźców, nie tylko przez swoją atrakcyjność, ale przez samo przebywanie w nim. Inaczej pracuje dziecko, czy grupa dzieci w zamkniętej przestrzeni, a inaczej, gdy można połączyć przy tworzeniu małą motorykę z dużą. Mimo braku fizycznych granic, w plenerze uczestnicy warsztatu sami określają przestrzeń swojej eksploracji. Wygląda to najcześciej tak, że dzieciaki działają w terenie, na którym można zachować kontakt wzrokowy z prowadzącym lub w wydzielonym w sposób naturalny fragmencie krajobrazu. Nie musimy nawet formalizować takiej przestrzeni, grupa podczas spotkania sama ją zaanektuje i w czasie pracy konsekwentnie będzie się jej trzymać. Plener to też składnica tworzywa i materii do twórczych działań. Materiały naturalne zastępują farby i kredki wykorzystywane w tradycyjnych technikach plastycznych. Wszyscy uczestnicy mają dzięki temu równe szanse, praca w plenerze nie wymaga tak zwanych „umiejętności plastycznych”. Pozostaje za to zabawa i zmysłowa kontemplacja tworzywa. Używanie naturalnych, dostępnych każdemu, choć z pozoru „nieplastycznych” materiałów, poszerza doświadczenia twórcze. Wzmaga też myślenie lateralne dzięki wykorzystywaniu materiałów przy niejednoznacznym ich zastosowaniu, w odmiennym kontekście, co eliminuje częste już wśród dzieci fiksacje funkcjonalne. Na przykład: mój synek użył kiedyś do konstrukcji wodnej rury od odkurzacza. Podłączył ją do kranu i podlewał rośliny, a ogrodowy wąż okazał się magicznym narzędziem do tworzenia tęczy [przy odpowiednim ustawieniu węża z wodą uzyskamy tęczę].

Poniżej przedstawiam przykłady działań warsztatowych, które traktować należy jako sposoby rozwijania potencjału, którym każde dziecko jest obdarzone. Moje propozycje nie są przepisami na… Są rodzajem wybranych relacji z zabaw i twórczego spędzania czasu przy kreacji plastycznej.

JESIENNE SPACERY

Dywan z liści

Na spacerze, w pięknych okolicznościach przyrody i architektury zbieraliśmy kolorowe liście klonu. Tata z Emilem ułożyli z liści szlak, zaznaczyli nim sobie kształt własnego domku. Ja kładąc liście jeden na drugim, ułożyłam mały dywanik. Emilowi to się spodobało i chętnie się na nim położył. Dywan wyglądał troszkę jak prawdziwy i trzeba przyznać, że wywołał zainteresowanie przechodniów. Gdyby tak ułożyć taki duuuuży dywan – ale byłoby fajnie… Gdyby było nas więcej.

Mandala

Piękną mamy jesień. Nazbieraliśmy jej darów i ułożyliśmy z Emilem mandalę jesienną. Do układania wykorzystaliśmy pokrywę studzienki (gotowe koło), ale można ułożyć ją tam, gdzie się chce. Nasze materiały to: kolorowe liście, jabłka, gruszki, orzechy, pigwy, jabłuszka rajskie, kasztany itp. Zaczęliśmy od liści, ułożyliśmy je kolorami, później jabłka, liście, gruszki, liście, kasztany, znów liście, orzechy, jabłko, jabłka. Mandala cieszy oko – jesiennie.

Jesienne tkanie

Wokół nas jesienne kwiaty, leśne „dary”, owoce, warzywa i mnóstwo pająków, które demonstrują swoje dzieła-pułapki. Wzorem pająków utkaliśmy jesienny obrazek. Z czterech gałęzi zmontowałam ramkę, na której rozciągnęliśmy sznurki na wzór krosien tkackich. Nazbieraliśmy materiały, ramkę umocowałam pionowo (w piasku) i Emil zaczął tkać jesienny obraz. Przeplatał i nucił jakąś prząśniczą melodię, znaną tylko jemu. Zioła, jabłuszka, paprocie, szyszki i inne skarby zaczęły tworzyć kompozycję. Gdy tkanie zostało ukończone, zawiesiliśmy obrazek na sznurku między drzewami, na tle lasu. Z radością spoglądamy na ten jesienny kilim.

WRÓCIŁA ZIMA

Lodowniki

Wróciła zima z mrozem i śniegiem, i tak jak na początku zimy zamroziliśmy owoce i kwiaty, tak dzisiaj zaproponowałam Emilowi zamrażanie pozostałych gałązek, traw i liści. Ułożyliśmy rośliny w talerzykach, zalaliśmy wodą i włożyliśmy nitkę (jako uchwyt). Emil z wielkim zaangażowaniem ciął gałązki. W nocy, na podwórku nasze kompozycje zamarzły, a rano wyjęliśmy je z talerzyków i powiesiliśmy na drzewie. Wyglądały jak lodowe bombki (oryginalna ozdoba na święta). W słońcu przypominały małe, lodowe obrazki.

WIOSNA RADOSNA

Weki na wieki

Istotą tej akcji było „wekowanie” wspomnień. Dużo jeździliśmy po okolicy i zwiedzaliśmy zabytki, oglądaliśmy przyrodę. Pomyślałam, że można by było zatrzymać te chwile w jakiś sposób na dłużej. Przyszło mi do głowy, że analogicznie do przygotowywania weków na zimę z darów lata, możemy zawekować nasze wspomnienia – w słoikach. Do szklanych słoików powkładaliśmy z Emilem różne rośliny, kojarzące się nam z teraźniejszym czasem. Znalazły się w nich: zasuszony rzepak z postoju na polu, kwiaty kwitnącej, dzikiej jabłoni z wycieczki po okolicy, zasuszone podczas Świąt Wielkanocnych kwitnące kwiaty, zielona zupa z młodych listków z wędrówki, zupa z mleczy. Emil zrobił też maść z piasku, na bolącą stopę (wczoraj zrobiłam mu okład z altacetu na stópkę) . Po zakręceniu słoików, wycięliśmy ze starej bawełnianej bluzki serwetki do okrycia pokrywek. Nasze weki stanęły w kredensie ogrodowym. Będziemy je sukcesywnie „produkować” tak, aby zimą móc wspominać piękne, wiosenne i letnie chwile.

Słoneczny druk

Prosta i bardzo efektowna zabawa na upalne dni (wymaga gorącego słońca). Zamiast skomplikowanej w surowcach techniki cyjanotypii, podobna w efektach, zabawa z wykorzystaniem farby akrylowej i słońca. Malujemy rozcieńczoną farbą akrylową całą powierzchnię płótna (użyłam serwetki). Na mokrym płótnie układamy świeżo zerwane rośliny (liście, kwiaty). Dociskamy je wałeczkiem lub kamieniem. Pozostawiamy na słońcu na 1-2 godziny. Liście pochłaniają pigment farby. Zdejmujemy rośliny i mamy gotową grafikę powstałą dzięki gorącemu słonku. Po wyschnięciu, płótno możemy wykorzystać do uszycia torby, poszewki lub innych praktycznych i dekoracyjnych przedmiotów. Nasza serwetka jest ozdobą ogrodowego stołu.

LATO U BABCI

Zielono mi

Zainspirowana lokalnym rynkiem, na którym można było kupić codziennie świeże warzywa i owoce wymyśliłam warsztaty z ich użyciem. Był środek lata, warzywa i owoce były soczyste i pachnące. Nie były też zbyt drogie, a na dodatek – przy bliższym przyjrzeniu się – zachwycały formą. Do warsztatów wybrałam tylko zielone warzywa i owoce, bo temat też był zielony. „Zielono” – tak próbowaliśmy się poczuć na rozpoczęciu warsztatów. Niektórzy opowiedzieli z jakimi emocjami, uczuciami kojarzy im się ten stan. Była euforia, radość, ale i spokój. Pokazałam dzieciom poszczególne warzywa i dokładnie im się przyjrzeliśmy. Każdy wybrał sobie kilka sztuk naszych materiałów i rozpoczął pracę z nimi, wykonując rzeźbę, kompozycję lub jak młodsze dzieci – ludzika. Urządziliśmy mini wystawę powstałych rzeźb. Muszę przyznać, że była to niczym nieskrępowana, radosna i pełna pasji wystawa sztuki nowoczesnej.

Konstrukcja prezentowanych warsztatów ma ścisły związek z cyklami naturalnymi. Są one determinowane przez cztery pory roku, a do swoich działań używamy „dobrodziejstw” sezonowych. Takich, których obfitość w danym czasie samoistnie inspiruje, a miejsce spotkań w naturalny sposób wzbudza zachwyt. Kulinarne porównanie jest tym bardziej na miejscu, gdy popatrzymy na dostępność tak zwanych „produktów” lokalnych. Zaopatrujemy się w nie często podczas naszych cotygodniowych wycieczek do miejsc nie tak odległych jakby mogło się wydawać. Są to – oprócz nasuwających się od razu: lasu, plaży, łąki czy brzegów jezior i rzek – miejsca z pozoru nieprzypominające składu z materiałami plastycznymi: ulica, chodnik czy po prostu przydomowy ogródek lub plac zabaw. Ten ostatni można przecież zbudować dla siebie samemu.


Izabela Jędrulak-Mocur – autorka bloga EMILOWOMARCELOWO, prowadzonego wraz z synami Emilem i Marcelem. Z przedmiotów, które znajdują się w każdym gospodarstwie domowym – od kuchennych przypraw przez plastikowe opakowania, po nici i kable – tworzy wraz z dziećmi akcje malarskie, graficzne i rysunkowe, które prezentuje na blogu. Tak powstały Mamiaki, Liściaki i Stworki Śmieciorki. Tworzy również książki artystyczne i obiekty.

Powyższy artykuł pochodzi publikacji "W dziką stronę. Rozmowy o edukacji w przyrodzie", Łódź 2016.